Paisley

Za Wikipedią:

„Paisley – wzór wykorzystywany w zdobnictwie tkanin. Pojawił się w Iranie prawdopodobnie na początku naszej ery. Do dziś jest popularny we wzornictwie krajów Bliskiego Wschodu. W Azerbejdżanie i Turcji znany jest pod nazwą buta, zaś w Iranie i Indiach jako botteh lub botha. W Polsce spotyka się określenie „wzór turecki”. Charakterystycznym elementem wzoru jest kształt łzy zakręconej u węższego końca. Nie jest jasne co dokładnie przedstawia wzór i jakie były jego pierwowzór, wspomina się o owocu mango czy migdale.”

I jak tu pozostać obojętnym, gdy sklepy internetowe dosłownie bombardują coraz bardziej interesującymi nadrukami? Ten motyw pojawił się w garderobie Basi już w zeszłym roku. Z dresówki pętelkowej powstała prosta jesienna sukienka i bluzeczka. Kilka miesięcy później w ofercie sklepu pojawił się ten wzór na tkaninie softshell – no i już wiedziałam, że powstanie kolejna kurtka… Wyszła ciut za duża, będzie służyła dłużej ;).

Podobnie jak w przypadku kurteczki Mehndi, zdecydowałam się sama przygotować ocieplinkę – pikówkę (podszewka z owatą przepikowaną we wzór w technice free motion quilting); dostępne w sklepach gotowe pikówki nie pasowały do mojej koncepcji.

W zasadzie nie biorę już pod uwagę innego modelu kurteczki dla córki niż ten. Jest bardzo dziewczęcy i odpowiednio długi by chronić ciałko przed chłodem i wiatrem. Za każdym razem sięgam po tą samą bazę – wykrój na parkę od Chicestilo i solidnie go modyfikuję.

 

Chodzi lisek….

Nie znudziły Wam się jeszcze te lisy? I znowu ten sam wzór? No co ja poradzę, że pokochałyśmy go z Basią miłością ogromną? Wcześniej softshell w wersji hard – do projektu wymagającego tkaniny o sztywniejszych właściwościach, teraz odmiana klasyczna (by płaszczyk mięciutko otulał ciałko).

Tym razem modyfikacji wykroju było sporo. W zasadzie z gotowego wzoru wykorzystałam kształt główki rękawa i podkroju pachy oraz ogólny zarys kaptura i jego układ przy szyjce (kaptur zresztą też zmieniłam). Zamarzyła mi się kurteczka o kroju bombki, postanowiłam zatem włączyć marszczenia – kontrafałdy. Jako, że przewidywałam użytkowanie na chłodniejsze dni jesieni, od wewnątrz ociepliłam grubą dresówką drapaną w kolorze morelowym.

I faktycznie jest cieplutka, nieprzewiewna, dobrze chroni przed deszczem i wiatrem oraz jesiennymi temperaturami a, powiedzmy sobie szczerze, jesień w tym roku to jakieś totalne nieporozumienie!

Pierwszy Dzień Wiosny

Nie rozumiem dlaczego 20 marca zewsząd trąbią, że obchodzimy pierwszy dzień wiosny właśnie tego dnia. Przecież tradycja nakazuje, by Marzannę utopić i na wagary pójść dzień później! Ja więc, wierna tradycji, świętowanie przeniosłam na 21 marca i wiosnę przywitałam … iście wiosennie. Kurteczką w ptaszorki mianowicie.

Kurteczka uszyta jest z softshellu (dostępny w sklepie Metry i Centymetry) z wykorzystaniem wykroju na parkę od Chicestilo. Szyjąc ją, wprowadziłam sporo zmian:

  1. wybrałam większy rozmiar (kurteczka ma bardzo wąską rozmiarówkę). Baś nosi 110, kurtka na 122-128.
  2. kurteczkę odpowiednio skróciłam (bo jednak za długa)
  3. kaptur przemodelowałam na 3 częściowy (bo ładniej się układa)
  4. dodałam zabezpieczenie zamka (by bródki nie urażało)
  5. kieszenie naszywane zmieniłam na wpuszczane (by nie zakłócać wzoru tkaniny)
  6. zrezygnowałam z tunelika na sznurek w pasie (bo nie wydawał mi się konieczny)
  7.  kurteczkę podszyłam cienką pikówką (bo ma być przejściowa)
  8. podzieliłam boki kaptura, by bez konieczności nabijania oczek wprowadzić tunelikiem gumkę

Nie obyło się jednak bez drobnych potknięć. Stebnowanie po kilku warstwach tkaniny (po szwach i łączeniach) okraszone było kwiecistymi wiązankami (maszyna przepuszczała na „górkach”). Zapomniałam też o doszyciu wieszaczka w miejscu łączenia kurteczki z kapturem (uświadomiłam to sobie w trakcie robienia zdjęć). Niemniej jednak efekt absolutnie mnie zadowala, a wiosenna kurtka Basi wygląda tak: