Mała kobietka

8 marca to dzień wszystkich kobiet – tych małych i tych dużych. Te małe lubią czasem pobyć takimi większymi, przywdziewają mamine buty na obcasach, malują ukradkiem usta błyszczykiem, ozdabiają paznokcie lakierem i podkradają perfumy.

Pepitka to wzór jednoznacznie kojarzący się z kobiecą klasą. W połączeniu z czerwienią dodatkowo zyskuje na elegancji. Dostępna w różnych rozmiarach – mi przypadła do gustu wersja nadrobniejsza.

Poliestrowa tkanina w czarno-bialy deseń to idealny wybór dla kolejnego projektu, który upatrzyłam sobie dawno, aczkolwiek onieśmielał. Wydawał się niezwykle skomplikowany i pracochłonny. Odkładałam go zatem na bliżej nieokreślony czas, ale wrócił do mnie gdy na horyzoncie pojawił się Dzień Kobiet i potrzeba stworzenia czegoś na tą okazję.

Na początku była w planach tylko torba podróżna. W trakcie przeglądania zapasów okazało się, że wystarczy i na kosmetyczkę na wyjazdy. A na końcu wykroiłam jeszcze kilka niewielkich kosmetyczek/piórniczków na drobne bibeloty.

Tkaninę poliestrową przepikowałam z ociepliną i drugą tkaniną wodoodporną (dla ciekawego efektu i zachowania sztywności wyrobu. Tym razem zdecydowałam się na kwadraty, które podkreśliły geometryczność nadruku.

Nawycinałam mnóóóstwo elementów (to najprzyjemniejsza część procesu tworzenia). Pooznaczałam każdy z nich, by nie pomylić żadnego i nie zostać na koniec z niewykorzystanym kawałkiem i podążałam za instrukcjami autorki wykroju szyjąc torbę. Autorką projektu jest Annie Unrein, która prowadzi kilka kursów w obrębie platformy Bluprint – tam właśnie znalazłam wskazówki jak z dziesiątek elementów stworzyć podróżniczy niezbędnik.

Kosmetyczka to już sprawdzony przeze mnie produkt. Wcześniej uszyłam ich kilka. Możecie zobaczyć je TUTAJ. Jak sprawdzi się torba? Jeszcze nie wiem. Wyszła świeżutko spod maszyny i czeka na pierwszą wyprawę. Zakładam, że doskonale spędzi się na weekendowy wypad bez dzieci ;). Jest bardzo pojemna, ma mnóstwo kieszonek: wewnątrz dwie z siatki (jedną zapinaną na zamek, drugą otwartą, przedzieloną na 3 mniejsze, na zewnątrz dwie po bokach, jedną z tyłu i dwie z przodu (otwarta i zapinana na zamek). Jako, że uwielbiam tego typu udogodnienia, cieszyłam się jak dziecko, dokładając każdą kolejną w trakcie szycia.

Basia, jak zazwyczaj, zaprezentowała nowy produkt. Sesja wymagała odpowiedniej stylizacji. Postawiłam na styl odrobinę retro: spodnie rozszerzane ku dołowi, futerko a’la dalmatyńczyk i top w pepitkowy nadruk (dzianina czekała na tą okazję dwa lata). Dopełnieniem były oczywiście czerwoniutkie lakierki na obcasie, które Baś wymarzyła sobie na wesele kilka miesięcy temu.