Straaasznie fajne ciuszki

Pozwólcie, że określę się jasno: ani nie jestem fanką, ani przeciwniczką. Lekko bawią mnie przyjmowane nieco na siłę próby obchodzenia tego „święta” w naszych, polskich, realiach. Biegające z kapturem na głowie i wychciewające słodycze dzieciaki całkowicie odstają od zorganizowanych przebierańców na zachodzie. Nie będziemy również w stanie dorównać fantazją w organizacji wieczorów Halloweenowych, gdzie całe ulice zamieniają się w mroczną imprezę.

W naszym domu zwykle pozwalamy sobie na jeden dzień „strachów”. Pieczemy Paluchy Wiedźmy albo jakieś tematyczne babeczki, oglądamy upiorną kreskówkę, czasem przygotowujemy balony i odpalamy świeczkę. Zdarzyło się nawet, że wycinaliśmy dyniowy lampion. Udało nam się także zorganizować sesję (w sumie to dwie) inspirowaną postacią Wednesday Addams.

W tym roku upatrzyłam sobie kolekcję wzorów, którą wydrukowała dla mnie niezawodna Dresówka. I powstała cała kolekcja ubrań inspirowanych mniej lub bardziej (raczej mniej) upiornymi klimatami.

Zobaczcie sami!

Po pierwsze: kurteczka z drukowanego weluru (ależ ten materiał jest mięciutki!)

Po drugie: top w nietoperze

Po trzecie: kolejny top 😉

Jesienna stylówa

Aura jesienna w tym roku dość długo rozpieszczała nas przemiłym ciepełkiem. Większość wyjść do szkoły czy na spacery można było opękać w ukochanej puszystej bluzie z Pepco czy innym „polarze”. Każdy kolejny poranek dawał się coraz bardziej we znaki i trzeba było obmyślić lepiej dopasowaną do temperatury garderobę.

Choć sklepy internetowe oferują materiały w dziesiątkach, ba! setkach wzorów, nie udało mi się upolować tego jedynego – idealnego. Szukałam czegoś w granacie z dodatkiem różu tak, by kurteczka pasowała do Basiowego tornistra i jesiennych butków. Ostatecznie zdecydowałam się na personalizowany nadruk z zakupionej w internecie grafiki. Nadruk wykonała dla mnie jak zwykle Dresówka.pl cierpliwie znosząc moje kolejne widzimisie i tłumacząc dlaczego tak, a nie inaczej.

Zdecydowałam się na uszycie jesiennego kompletu: kurteczki/płaszczyka i plecaczka do kompletu. Zamówiłam dwa nadruki z tej samej kolekcji – na softshellu i na poliestrze wodoodpornym.
Kurteczka powstała z wypróbowanego wykroju, który kiedyś zakupiłam, ale przeszedł już tyle modyfikacji, że z pierwotnym nie ma wiele wspólnego. Pamiętam jak po kolei powstawały kurteczki: w ptaszki, gwiazdki, leśne liski, pastelowe mehndi, kameleony, soczyste paisley. Innymi słowy – to 7 kurteczka w tym fasonie.
Do wierzchniej, softshellowej warstwy dodałam pikowaną własnoręcznie w kwiatowe wzory podszewkę. I już ciałko bardziej ogrzane. Z doświadczenia wiem, że kurteczka posłuży do pierwszych mrozów. Świetnie poradzi sobie z porannym przymrozkiem w drodze do szkoły i miłym popołudniem w drodze z niej.

Plecaczek natomiast to wzór od Annie Unrein z ByAnnie.com. To kolejna realizacja z użyciem wykrojów od tej projektantki. Uszyłam już kosmetyczki i torby podróżne Możecie zerknąć TU i TU i TU by obejrzeć wcześniejsze realizacje.
Mały i zgrabny plecaczek nie pomieści wszystkich książek szkolnych, ale na pewno będzie świetnym schronieniem dla przekąsek i wody na wycieczce szkolnej lub rodzinnej.

Barwy jesieni

Dość jednostajna kolorystycznie, kojarzy się z odcieniami brązu, czerwieni, żółci. Mało w niej szaleństwa – jesień. Jednocześnie wiąże się z uroczymi deseniami: liście, jarzębiny, dynie. I w tym temacie stworzyłam małą kolekcję jesiennych ubrań codziennych dla Basi. Nic skomplikowanego, szybkie szycie. Ale diabeł tkwi w szczegółach. W zalewie dostępnych na rynku wzorów nie znalazłam nic, co byłby unikatowe i trafiało w nasz (mój i córki gust). Po raz kolejny zwróciłam się o pomoc do jednego z moich ulubionych sklepów, który oferuje również druk na tkaninach i dzianinach (oj czuję, że często będzie tu wywoływany) – Dresówka.pl. Zleciłam druk, otrzymałam dzianiny genialnej jakości, z których kolejno powstawały:

  1. Bluza ze ściągaczami

2. Tunika

3. Top

Za użyczenie uroczego fotelika – uszaka dziękuję lokalnej firmie tapicerskiej Tap Mebel (czy może być bardziej ciekawa nazwa dla pracowni mebli tapicerowanych?).

Patisony

No miały być dynie. Takie inne, pastelowe. Ale wśród komentarzy na fanpage’u znalazłam jeden – mojej fotograficznej kumpeli – Elki, która od razu i bez ogródek znalazła w nich podobieństwo do patisonów. Trudno się nie zgodzić, okazało się, że uszyłam patisony… Najpierw kilka w kolorze złamanej bieli, potem w innych, nieoczywistych kolorach.

Miss Pumpkin II

Pamiętam jak dziś dzień, w którym zrobiłam to zdjęcie. Pamiętam, że dość szybko stało się popularne w mediach społecznościowych. Obiegło chyba cały świat – co chwilę docierały do mnie sygnały, że pojawiło się to tu, to tam.

I strasznie chciałam powtórzyć to ujęcie. Ale pola dyniowe nie są specjalnie popularne w mojej okolicy. W zasadzie nie znalazłam żadnego regularnie pojawiającego się w tym samym miejscu. Aż pewna dobra dusza uraczyła mnie namiarami na mały ogródek z dyniami przy wiejskim domku całkiem niedaleko. Pojechałam zbadać teren, porozmawiać z właścicielami.

Musiałam kapkę podłubać w Photoshopie, by uzyskać podobny klimat jak kilka lat wstecz. Ale to chyba nie dziwi nikogo, kto zagląda tu regularnie 😉

Jesienne słoneczniki

Podczas gdy większość znajomych fotografów zdążyła odfajkować słonecznikowe sesje latem, mi nie udało się namierzyć żadnego pola w pobliżu. Bo to pole musiało być nie bylejakie! Nie szukałam typowych słoneczników, wśród których dziecię zginęłoby nie dosięgając nawet żółtych kwiatów. Marzyło mi się miejsce z niziutkimi roślinami z kwieciem na wysokości głowy dziecka. I wiedziałam, że takowe istnieją. Wszak wymarzone pole znalazłam już kiedyś – a dokładnie 5 lat temu i umieściłam w nim 3-letnią Basię.

Szczęśliwym zrządzeniem losu, w trakcie wyjazdu na wizytę kontrolną do lekarza, napotkaliśmy na podobne pole, całkiem bliziutko domu. I to jesienią! Na taką okazję czekała uszyta kilka tygodni wcześniej sukienka z jesiennej tkaniny w kratę zakupionej w sklepie Miekkie.com. Sięgnęłam po wypróbowany wykrój, który świetnie korespondował z charakterem wzoru tkaniny. Obrabiając zdjęcia z naszej słonecznikowej sesji podmieniłam jedynie kolor niebieski w kratce na zielony, by lepiej skomponował się z miejscem – pięknym polem słoneczników.