Pierwszy Dzień Wiosny

Nie rozumiem dlaczego 20 marca zewsząd trąbią, że obchodzimy pierwszy dzień wiosny właśnie tego dnia. Przecież tradycja nakazuje, by Marzannę utopić i na wagary pójść dzień później! Ja więc, wierna tradycji, świętowanie przeniosłam na 21 marca i wiosnę przywitałam … iście wiosennie. Kurteczką w ptaszorki mianowicie.

Kurteczka uszyta jest z softshellu (dostępny w sklepie Metry i Centymetry) z wykorzystaniem wykroju na parkę od Chicestilo. Szyjąc ją, wprowadziłam sporo zmian:

  1. wybrałam większy rozmiar (kurteczka ma bardzo wąską rozmiarówkę). Baś nosi 110, kurtka na 122-128.
  2. kurteczkę odpowiednio skróciłam (bo jednak za długa)
  3. kaptur przemodelowałam na 3 częściowy (bo ładniej się układa)
  4. dodałam zabezpieczenie zamka (by bródki nie urażało)
  5. kieszenie naszywane zmieniłam na wpuszczane (by nie zakłócać wzoru tkaniny)
  6. zrezygnowałam z tunelika na sznurek w pasie (bo nie wydawał mi się konieczny)
  7.  kurteczkę podszyłam cienką pikówką (bo ma być przejściowa)
  8. podzieliłam boki kaptura, by bez konieczności nabijania oczek wprowadzić tunelikiem gumkę

Nie obyło się jednak bez drobnych potknięć. Stebnowanie po kilku warstwach tkaniny (po szwach i łączeniach) okraszone było kwiecistymi wiązankami (maszyna przepuszczała na „górkach”). Zapomniałam też o doszyciu wieszaczka w miejscu łączenia kurteczki z kapturem (uświadomiłam to sobie w trakcie robienia zdjęć). Niemniej jednak efekt absolutnie mnie zadowala, a wiosenna kurtka Basi wygląda tak:

 

Ogrzewamy zimą łepetynki

Końcem zimy, przy rosnących temperaturach, pozwolę sobie przywołać temat okrycia głowy maluchów gdy pogoda sprzyja raczej do sięgnięcia po opaski, baseballówki czy cienkie dzianinowe czapeczki. Swojego czasu, po prezentacji uszytych przeze mnie komino-kapturków, zebrałam spore cięgi za niepraktyczność tychże w polskich warunkach.  Ubrania dla dzieci lubię traktować z przymrużeniem oka. Prawdopodobnie nie zdecyduję się ubierać  córci w bluzę, która nie zakryje newralgicznego obszaru nerek i brzuszka przy mocnym wietrze. Nie pozwolę również synkowi biegać z nieokrytą szyją, gdy temperatura oscyluje w okolicach zera. Ale lubię mieć do dyspozycji gadżety ubraniowe, którymi moje dzieciaki są po prostu zachwycone i pozwalam im wykorzystać je bez uszczerbku na ich zdrowiu.

Takie okrycia główek uszyłam z dwóch wykrojów (jeden z nich testowałam na etapie projektowania dla Heidi nad Finn, moje zdjęcie prezentuje ten produkt) TEGO i TEGO.

Maluchy wyglądały w nich obłędnie,  miały sporo frajdy z noszenia tych kapturków.