Nie jestem fanką Gwiezdnych Wojen. Ba, nie obejrzałam ani jednego filmu z serii Star Wars. Ale postać Rey urzekła mnie kostiumem, a konkretnie łatwością jego przygotowania. Był to projekt stosunkowo mało kosztowny:
spodenki haremki – dzianina single jersey (ok 0,5 m)
top – dzianina single jersey (ok 0,5m)
rękawki i szarfy – dzianina single jersey (ok 0,5 m) – tą musiałam nieco „przybrudzić” herbatą; omyłkowo kupiłam białą.
pasek – wycięty z karimaty, pomalowany brązową farbą akrylową i lekko przetarty woskową pastą metaliczną w kolorze miedzianym.
kij – rurka do prowadzenia przewodów oklejona kawałkami karimaty, pomalowana na czarno i przetarta srebrną pastą metaliczną + kawałki szmatek, sznurka i plastra.
butki – kupione na wyprzedaży w Zarze, sporo na wyrost, kozaki.
Sesja miała być zrealizowana podczas naszego pobytu nad morzem w czasie weekendu majowego, ale temperatura nie pozwoliła na hasanie po plaży w takim stroju. Odczekaliśmy kilka dni, zdjęcia zrobiliśmy po powrocie, w jednym z naszych ulubionych planów zdjęciowych – nieczynnym lotnisku ok. 7 km od domu.
Kilka ze zdjęć to oczywiście fotomontaż polegający na wklejeniu odpowiedniego tła.