Od kilku lat jestem aktywnym użytkownikiem wielu grup zrzeszających fanki szycia na Facebooku. Te grupy mają różny charakter: sprzedażowy, dyskusyjny, szkoleniowy… Obecność w tych społecznościach daje mi wgląd w rynek materiałów, możliwość dzielenia się swoją działalnością, mnóstwo inspiracji i cennych wskazówek. Sama jestem samoukiem. Mogę śmiało stwierdzić, że nie osiągnęłabym tego etapu bez wsparcia i komunikacji z innymi członkiniami (znaczna większość to kobiety) grup. Grupy wyparły w znacznej mierze fora o podobnej tematyce – to miejsca, gdzie na zadane pytanie, umieszczony post, reakcja jest niejako natychmiastowa. Z doświadczenia wiem, że członkinie grupy potrafią rozwiązać różne dylematy w przeciągu kilku godzin (również nocnych).
Jak bumerang powraca w grupach pytanie o opłacalność samodzielnego odszywania odzieży. Moje doświadczenie w tej materii obejmuje wyłącznie odzież dziecięcą (syn – rozmiar ok. 130, córka – ok.110/116) i tylko dla nich szyję z zakupionych dzianin i tkanin. Do pewnego momentu poruszałam się w obrębie wyszukanych wykrojów – fantazyjnego płaszczyka, czapki lotnika itp. W pewnym momencie i na przekór tego, co wcześniej głosiłam (że t-shirty z sieciówek są wystarczająco dobrej jakości), postanowiłam „wyprodukować” kilka sztuk odzieży z kategorii BASIC (a więc podstawowej, do codziennego noszenia). To głównie spodnie dresowe i bluzki z krótkim rękawkiem dla syna i legginsy (tych w przeciągu 3 lat uszyłam ponad 30) oraz popularne long sleeve’y z panelami w koty, kucyki i co tam było aktualnie na tapecie – dla córy.
I zawsze biję się z myślami – czy nie lepiej po prostu kupić aktualnie potrzebne ubrania zamiast godzinami buszować po sieci w poszukiwaniu odpowiednich materiałów, szykować wykroje, czy ostatecznie szyjąc. I różnie to bywa. Oczywiście kupuję większość ciuszków – zwykle na wyprzedażach sezonowych i czasem o rok lub dwa do przodu. Ale jest też tak, że jakiś wzór skradnie moje serce i wiem, że dla samej przyjemności obcowania z materiałem, muszę go mieć i z niego szyć.
Tak było tym razem. Urocza dzianina w wzór w lale wylądowała w koszyku natychmiast gdy ją zobaczyłam w sklepie internetowym Dzianina z pętelką . Po rozpakowaniu przesyłki utwierdziłam się w przekonaniu, że to był doskonały wybór (fantastycznej jakości dzianina z idealnym nadrukiem). Pozostało przemyśleć fasony ubrań dla 4,5 letniej Basi. Nie był to proces najłatwiejszy, ale postanowiłam zacząć od tuniki z wykorzystaniem panela dzianinowego z pojedynczą lalą. Kolejne modele chciałam przemyśleć tak, by wykorzystać możliwie najwięcej z zakupionej dzianiny. Postanowiłam dołączyć jasnoróżowy jersey dla urozmaicenia.
W eksperymencie udział wzięły:
Panel z lalką Hanką – 11,50 zł
Dzianina z pętelką (tło) – 45 zł
Dzianina z pętelką – laleczki – 45 zł
Jersey jasnoróżowy – 26 zł
sznurek jasnoróżowy – 0,5 zł
ściągacz dresowy jasnoróżowy – 3,5 zł
ściągacz t-shirtowy jasnoróżowy – 2,50 zł
ściągacz t-shirtowy szary – niewielki fragment – ok 0,5 zł
stopery przezroczyste (zakupione w lokalnej pasmanterii) – 2 zł
guma dziana – 0,6 zł
oczka kaletnicze – (w opakowaniu zbiorczym) koszt 2 sztuk – 1,5 zł
Washable Kraft Paper – 8 niewielkich kawałków – przyjmijmy 0,5 zł.
Nici – nie widzę większego sensu wliczania kosztu nici, ale dla świętego spokoju niech będzie – 0,1 zł
Całkowity koszt materiałów potrzebnych do uszycia tego zestawu wyniósł 139,2 zł.
Zużyłam 3 metry dzianiny praktycznie do ostatniego kawałka.
Czy się opłacało? Sami oceńcie 😉
I po kolei powstawały:
Tunika (wykrój Ottobre 1/2016)
Legginsy (darmowy wykrój od Love Notions —> klik )
Sukienka letnia – wykrój własny
Bluza – wykrój Mini Missy/Mister —-> klik
Sukienka Lena dress – darmowy wykrój —–> klik
Dwie opaseczki
T-shirt (wykrój własny)
Wszystkie ciuszki uszyte są na rozmiar 110/116.
Ci bardziej skrupulatni, do kosztu odszycia ciuszków dołożyliby zapewne roboczogodziny, koszt prądu i wynajmu lokalu, Zusy i inne opłaty. Przypomnę jednak, że szyłam te ubranka wyłącznie na nasze domowe potrzeby, z czystej fanaberii i dla przyjemności obcowania z piękną dzianiną. W trakcie szycia obejrzałam kątem oka kilka odcinków serialu, posłuchałam troszkę audiobooka, nadzorowałam bawiące się dzieciaki. Wszystko to mogłam robić leżąc na kanapie, ale po co? 😉
P.S. Powyższy post nie był sponsorowany przez żaden sklep z dzianinami, nikt nie dał mi materiału w zamian za reklamę. Opisałam swoje obiektywne odczucia. Niemniej jednak w tym miejscu pragnę podziękować Pani Marcie ze sklepu Dzianina z pętelką, która bardzo ochoczo zareagowała na zaproponowaną przeze mnie zabawę w odgadnięcie kosztu materiałów i zasponsorowała nagrodę w moim konkursie w grupie SZYCIE-WYKROJE-DIY (który z założenia miał być grupową zabawą bez nagrody;))