Nareszcie!!!

Jakiś czas temu wspominałam o kolejnych kolorach tkaniny na spódniczki pettiskirt, które regularnie wprowadzałam do oferty. Do szczęścia brakowało jednego odcienia – ciemnego, wysyconego, amarantowego różu.

Dziś odebrałam sporą belkę wymarzonej tkaniny. Zasiadłam do maszyny natychmiast, jeszcze dziś chciałam koniecznie zaprezentować nowy kolor. Szybka sesja w przydomowym ogródku w towarzystwie dojrzewających jeżyn.

futerkowo – luksusowo

Przyzwyczajona do miękkości materiałów typu minky, nie sądziłam, że jeszcze jakaś tkanina ujmie mnie mnie tak bardzo swoją delikatnością…

Futerko z tiulowymi różami zachwyciło natychmiast – Baś swoim zwyczajem miziała dość długo (uwielbiam ten jej szacunek do materiałów i autentyczny zachwyt nad kolejnymi moimi zdobyczami). Bo było co miziać – mięsiste, gęste, z długim włosiem – żaden z dotychczasowych pluszowych materiałów nie jest w stanie równać się z naszym różowym cudem.

Plan był by uszyć kamizelkę – taką cieplutką – na chłodniejsze wieczory domowe. Przekopując zapasy tkanin, znalazłam idealnie pasującą kolorem pikowaną dzianinkę. Automatycznie zrodził się pomysł kamizelki dwustronnej. Szybki wykrój, jeszcze szybsze szycie – a efekt? Nielichy! 😉

Na jednej się nie kończy…

Wśród moich tkaninowych zdobyczy pluszowy róż prezentował się niezwykle obiecująco! Przemiła w dotyku, w ślicznym odcieniu, ale w ilości nie rokującej większego przedsięwzięcia – raptem 0.5 metra bieżącego. Pomysł zrodził się, gdy dotarła przesyłka z mięciutką ekoskórą. I odkładany na niesprecyzowaną przyszłość zakupiony kilka lat temu wykrój na kurteczkę od Heidi and Finn. Jedno popołudnie i  nieco przeklinania mało posłusznej dzianiny później, w garderobie córci pojawiła się kolejna kurteczka na nadchodzącą jesień – taką chłodniejszą, bo z pluszową podszewką.

Nie obyło się bez wpadki tym razem – puchatą warstwę spodnią skroiłam nie bacząc na kierunek włosia. I tak, zamiast gładko układać się w dół, futro w kurteczce Basi zadziornie układa się w górę.

W oczekiwaniu na cieplejsze dni…

Zimowe wieczory dłużą się strasznie. Każdy z niecierpliwością wypatruje cieplejszych dni. Nauczona doświadczeniem, wykorzystuję ten czas na szykowanie kreacji do letnich sesji fotograficznych.  Przeglądam przepastne szuflady z materiałami, dobieram wykrój i… kilka wieczorów później – kreacja gotowa. Zmodyfikowałam nieco oryginalny wzór, dodając ulubiony dół z koła z halką typu petticoat. Choć miałam nieco inną wizję kolorystyczną, postanowiłam wykorzystać najpierw materiały, które już dłuższy czas zalegały zapomniane.

Góra sukienki uszyta została według tego wykroju.

Glamour według Basielki

Pojęcie mody dla prawie czterolatki ogranicza się do koloru różowego i brokatu. Owszem, udaje mi się czasem przemycić do przedszkola legginsy i t-shirty, ale idealnie by choćby element wzoru, nadruku, czy choćby skarpetki , były różowe. Odpowiedzią na te upodobania był komplecik na chłodniejsze dni. Kurteczka wyszła ciut za duża, spódniczkę dopasowałam do rozmiaru kurtki i zakładam, że na sezon jesienny (wiosna 2017?) będą pasowały idealnie.

Kurteczka została uszyta z resztek grubej dresówki drapanej. Literkę B na pleckach ułożyłam z termodżetów i naprasowałam. Wystarczyło wydrukować odpowiedniej wielkości literkę (wybór czcionki – zadanie na dobrą godzinę) w odbiciu lustrzanym (nie wzięcie tego faktu pod uwagę – kolejna godzina zmarnowana), poukładać za pomocą pęsety różnej wielkości cyrkonie klejem do góry na folii transferowej Hot-fix. Następnie obrócić folię z naklejonymi dżetami i umieścić w docelowym miejscu. Zaprasować (dość długo). Zastosowanie kamieni o różnych wielkościach nie było najlepszym wyborem – małe kamyczki nie dostawały wystarczającej ilości ciepła, bo dostępu do nich broniły większe cyrkonie. Te mniejsze musiałam dogrzać pojedynczo aplikatorem.

DSC00794web DSC00815web DSC00828web DSC00842web DSC00848web DSC00903web DSC00943

Nie sposób się oprzeć

No nie sposób. Zaczęło się niewinnie – jeden malutki PDFik zakupiony na Etsy. Wykrój na bluzę dwustronną.  Do tej pory nietknięty. Ten jeden zakup i dostępność różnych form płatności spowodowały lawinę a Black Friday i kolejne „okazyjne i jedyne w roku” obniżki sukcesywnie uszczuplały wirtualny portfel.  No ale jak tu przejść obojętnie? Jak się oprzeć? Wykroje na bluzy, sukienki, spodnie, płaszczyki, czapki czy buty(!)  lądowały miękko w folderze „Pobrane”, by za chwilę na stałe zagościć w specjalnie przygotowanych katalogach. No i tak sobie tam spoczywają, aż w chwili „wolnego czasu” sięgam po któryś z czystej fanaberii (kto by szył letnią kieckę zimą?)

No i nadeszła – sukienka marzenie. Nie do końca mogłam ją uszyć zgodnie z sugestiami projektantki, a to dlatego, że w Polsce niedostępny jest element pasmanteryjny Horsehair braid  . Nazywany po naszemu krynoliną (ta jest dostępna) ma dodatkowo nitkę ściągającą by elegancko wpasować się w spódnicę z koła – ładnie usztywnić  i zaakcentować hmmm… no … koło. W ramach radzenia sobie z kwestią nie-do-przeskoczenia, sięgnęłam po żyłkę wędkarską, by chociaż tak usztywnić brzeg koła (podwójnego zresztą) dołu sukienki.

Wykorzystałam resztki tafty (w dwóch odcieniach i dwóch gramaturach – ale różnicę zauważą tylko skrajni perfekcjoniści), którą nie wiedzieć czemu tak namiętnie kupuję. Na podszewkę wykorzystałam kreszowany batyst (miałam nadzieję, że się rozprasuje… Nic z tego). Pod taftę powędrowało jeszcze sporawo tiulu – by nadać sukni objętości.

No i pomysł na sesję… Miała czekać do lata, ale koło 3 w nocy między jednym kaszlem Baśki, a drugim i kolejną dawką syropku, narodził się zamysł. Efekty? Poniżej

DSC05559a DSC05578b

SONY DSC

 

Wykrój na sukienkę można zakupić tu —> LUXE DRESS