Niebo

Zdecydowanie (!) wolę fotografię plenerową. Pewnie dlatego, że nie dysponuję obszernym i dającym różnorodne możliwości studio. Sesje „studyjne” załatwiam rozwijając tło pośród foteli i kanap w jedynym pomieszczeniu w domu z neutrealną kolorystyką ścian i dobrym oświetleniem przez okna tarasu. Owszem, posiadam lampę studyjną  błyskową, ale nie polubiłyśmy się, nie ma między nami chemii… Dlatego, o ile to możliwe, biorę dzieciaki na zewnątrz i tam realizuję się twórczo.

Jest jednak coś w zdjęciach plenerowych, co często spędza sen z powiek fotografom – nieciekawe niebo na zdjęciach. Znam osoby, które potrafią wyczarować z teoretycznie za jasnego elementu zdjęcia cuda. Pokazują, że zapisując zdjęcia w RAWach można odzyskać/uwypuklić/podkreślić coś, co na pierwszy rzut oka wydaje się białą plamą nad horyzontem.

Ale co zrobić, gdy biała plama nad horyzontem po zabiegach postprocessingowych nadal pozostaje plamą (tyle że błękitną), a zależy nam na dramatycznym/romantycznym/po prostu ciekawym efekcie na zdjęciu?

Można  takie niebo „stworzyć”. Nie będę odkrywcza – po takie rozwiązania sięgają uznawani za najlepszych fotografowie dziecięcy (z fantastycznymi efektami). Owszem, wymaga to często sporego nakładu pracy w programie, ale efekt bywa bardziej niż zadowalający.

Przechodząc do sedna… Jakiś czas temu natknęłam się w sieci na kilka paczek zdjęć nieba (sky overlays), których autorzy sprzedają je za niemałe (czyt. absurdalne) pieniądze kompletnie niepasujące do naszych, polskich, realiów (np $75 za 50 zdjęć). Można znaleźć takie w internecie, ale często w kiepskiej rozdzielczości. Zaczęłam więc gromadzić swoje zdjęcia, fotografując niebo z okien mojego domu, by mieć bazę plików do wykorzystania przy pracy ze zdjęciami z sesji plenerowych. Powstał całkiem przyjemny zbiór, z którego czerpałam niejednokrotnie. Systematycznie go powiększam, sięgając po aparat o zachodzie lub wschodzie słońca (lub czasem w środku dnia). Obecnie mój zbiór liczy 60 starannie wybranych i poddanych delikatnej obróbce zdjęć.

Jeszcze nie doszłam do sedna? No właśnie. Otóż, tym zbiorem pragnę się z Wami podzielić. Początkujący fotograf znajdzie może mobilizację do ulepszenia swoich kadrów, profesjonalista powiększy swoją bazę gotowych nakładek. Jak się do tego zabrać? Jak wykorzystać takie pliki w pracy ze swoimi zdjęciami? Możliwe, że w wolnej chwili stworzę poświęcony temu zagadnieniu post. Ufam jednak, że znajomość warstw i masek będzie wystarczająca w tym temacie.

Jakiego efektu możecie się spodziewać wykorzystując moje pliki w pracy nad swoimi zdjęciami? Poniżej prezentuję wybrane pliki „przed” i „po” zabiegu dodania nieba w trakcie obróbki zdjęcia.

niebo do obróbki niebo-dobre

I co dalej?

Po prostu napiszcie do mnie maila na ania@kreatywnie-zakrecona.pl z prośbą o otrzymanie zupełnie za darmo wspomnianego wcześniej zbioru plików. We wiadomości zwrotnej otrzymacie link do ściągnięcia tego zestawu. Wszystkie pliki mają rozmiar 2000 px na dłuższym boku.

Poniżej prezentuję kilka przykładowych plików.

 

ov

 

Wszystkie pliki chronione są prawem autorskim. Możecie je wykorzystać zarówno do zastosowań prywatnych, jak i komercyjnych. Nie podlegają jednak dalszemu udostępnianiu lub jakiejkolwiek odsprzedaży. Będzie mi szalenie miło, jeśli dzieląc się w internetowym świecie zdjęciami z wykorzystaniem moich plików, podacie ich źródło – moją stronę internetową.

„Nastrój” Elzy

Po krótkim, acz intensywnym epizodzie z Tomkiem w roli głównej, gdzie role w naszym domostwie rozdzielone zostały następująco: Emilka (babcia), Gabryś (mama), Gruby Zawiadowca (tata), Kuba (Kuba), Tomek (Basia) oraz w ramach występów gościnnych Dizel (ciocia Magda), Edek (wujek Paweł) oraz Bohater Torów (niania Henia), nastał mroźny czas panowania królowej Elzy.

Cały dom podporządkowany został Krainie Lodu. Role zostały rozdzielone na nowo. Przybrałam rolę, nomen omen, Anny, małżonek mój Kristoffa bądź Svena (w zależności od aktualnego zapotrzebowania na postać) , Kuba – Olafa. To fantastycznie zawęziło krąg poszukiwań gwiazdkowego prezentu dla Basi. Wiadomo – FROZEN. Kupiłam lalkę i kolorowankę typu gigant, nastawiłam odpowiednio rodzinę na tematykę prezentową (i tak pod choinkę dodatkowo znalazły się: nauszniki i spinki z Elzą oraz puzzle z całą bajkową ekipą).  Wiadomo było, że prędzej czy później trzeba będzie uszyć suknię.

Nadchodzi jednak wcześniej taki dzień, kiedy człowiek postanawia strzelić sobie w kolano i że zacytuję klasyka : „cały misterny plan w pizdu…” Otóż w Biedrze natknęłam się na ulubiony typ książeczki Basi z puzzelkami wewnątrz kart książki. A że tego samego dnia Kuba dostał termokubek ze StarWarsami do szkoły, nie mogąc wyróżniać jednego z dzieci, kupiłam tę przeklętą książeczkę z księżniczkami. No i się zaczęło. Elza poszła w odstawkę. Jej miejsce zajmowały kolejno: Roszpunka (vel Długowłosa/Złotowłosa), Aurora, Arielka.

Słowo się jednak rzekło, materiały wcześniej zostały pocięte. Kieckę tak czy inaczej uszyć zamierzałam. Nawet nie miałam zamiaru zaskoczyć Baśki tym prezentem. Krój był zdecydowanie przylegający do ciałka, musiałam więc dokonać przymiarki przed oficjalnym wręczeniem. Oczka Baśki zaświeciły się na widok sukienki. Znów była Elzą 😉 …

 

DSC03770 DSC03788

W pierwszy dzień Świąt dumnie kroczyła w „nastroju” Elzy (jak sama to określiła) oraz różowych kapciuszkach, powłócząc peleryną po panelowej podłodze.

 

DSC03852a DSC03860 DSC03898DSC03877a