Wtorkowe wizyty w lokalnym lumpeksie na stałe wpisały się w mój tygodniowy rozkład atrakcji. Wtorkowe, bo cena najniższa. Na wieszakach i półkach znajdują się już tylko przebierane przez cały tydzień sterty ubrań. I prawie zawsze wypatrzę perełkę, obok której klienci przechodzili obojętnie od czasu środowej dostawy.
Dwie zasłony z bawełnianej tkaniny z podszewką to w sumie 16 metrów kwadratowych materiału do dalszej pracy i wzór, który w wyobraźni miał stać się romantyczną sukienką letnią.
Wyprane, rozprute, rozprasowane spoczęły w szufladzie w oczekiwaniu na szycie i letnie plenery zdjęciowe.
Wybrałam fason dość karkołomny. Nie tyle w samym szyciu, co prasowaniu. Na samą myśl o tym, zaczynam żałować tego wyboru jakkolwiek uroczo prezentuje się w gotowym wyrobie.