„Czasami człowiek musi. Inaczej się udusi”. Okres przedświąteczny przyprawiał o solidny ból głowy od nadmiaru kiecek. A że należę do osób, które sernik lubią przegryźć surową polską, czas pomiędzy świętami a Nowym Rokiem zamierzałam potraktować jako swoistą odtrutkę na zwiewne falbany, szyfony, kokardki, piórka i tiule.
Inspiracją stały się kozaczki kupione dla Basi. Kupione „na zaś”, bo w rozmiarze 31. Idealne za to dla Kuby!!! I tak się zaczęło. Kilka dni pracy po kilka godzin i tak oto kolejno powstawały:
- hełm z karimaty i pianki kreatywnej
- tarcza z karimaty i pianki kreatywnej
- topór z karimaty, pianki kreatywnej i rurki do prowadzenia przewodów elektrycznych
- Kożuszek z resztek baranka i nietrafionego w kolorze polaru
- haftowana ręcznie koszula z zalegającej od kilku lat surówki bawełnianej
- pasek i ochraniacze na nadgarstki z pianki kreatywnej.