Podkarpacka Królewna

Do każdego naszego rodzinnego wyjazdu przygotowuję się nieco inaczej niż przeciętna mama. Zwykle badam okolicę naszego pobytu na różnych turystycznych grupach na Facebooku w poszukiwaniu ciekawych miejsc – co akurat nie jest specjalnie niespotykane. Dodatkowo przygotowuję ubranka do sesji fotograficznej, by na miejscu, w nowym otoczeniu porobić zdjęcia dzieciakom. Pracuję nad nimi często od momentu, gdy pojawi się pomysł wyjazdu. Na naszej kolejnej trasie miałam upatrzony pałac, by tam, wraz z Basią wyczarować księżniczkowe kadry. Pozostało uszyć suknię.

Kolejny raz sięgnęłam po sprawdzony szyfon nylonowy. Pocięłam go na długie paski, podwinęłam brzegi, zmarszczyłam i naszyłam na podszewkę w kształcie koła. Góra sukienki nie mogła przytłaczać bogatej spódnicy, dlatego zdecydowałam się na dość prosty krój z gładkiej tafty.

Dubiecko – miejscowość na Podkarpaciu, odwiedzana przeze mnie jakoś raz do roku w dzieciństwie. Spędzałam tu radosne chwile brodząc w Sanie i ubijając dziesiątki końskich much podczas długich nasiadówek na brzegu rzeki. Teraz nieco rzadziej, ale w miarę regularnie zajeżdżamy w te strony i odwiedzamy rodzinę.

Pamiętam nasze odwiedziny jakieś 20-parę lat temu. W posiadłości rodziny Krasickich – klasycystycznym pałacu hulał wiatr i kurz. Posiadłością opiekowały się zakonnice, które oprowadziły nas po upadłym majątku.
Jakież było moje zaskoczenie gdy w tym roku odwiedziliśmy ów pałac. Przepięknie odrestaurowane wnętrza i fasady, zadbany ogród – wszystko z dbałością o najmniejszy szczegół i bez grama kiczu. Co prawda na miejsce sesji wybrałam pałac w Łańcucie, ale dubiecka posiadłość oczarowała nas totalnie – to tu musiała odbyć się kolejna sesja Basi z udziałem sukni balowej. Uzyskaliśmy pozwolenia na zdjęcia wewnątrz najpiękniejszej komnaty, gdzie na widok okazałego łoża z falbaniastą pościelą i baldachimem zaświeciły się oczka małej modelki.

Wypas-kieca vol. I

Moje ostatnie zmagania tkaninowo-maszynowe postanawiam nazwać „wypas-kiecą”, bo czyż można inaczej? Tafty, szyfony, satyny, koronki plus kilkanaście godzin pracy złożyły się na efekt, którego się spodziewałam (czyt. miałam nadzieję osiągnąć…) Bez fałszywej skromności przyznam, że efekt co najmniej mnie zadowolił (najbliższych zachwycił – nie dziwię się ..).

Poniższa sukienka uszyta jest na rozmiar 2-3 latka.

wypas1

Szyjąc sięgałam do amerykańskich projektów. Mam swoich ulubionych projektantów wykrojów dziecięcych.  To dzięki nim i szczegółowym tutorialom a także idealnie dopasowanej rozmiarówce nauczyłam się szyć nieco więcej niż worki na klamerki. Zaczęło się od prostego płaszczyka, dziś prezentuję efekt opanowania kilku innych technik krawieckich.wypas 3

Większość swoich wykrojów kupuję za granicą. Chcąc jednak  zakupić taki projekt  (konkretnie w USA) należy liczyć się ze stosunkowo wysokim kursem dolara (wykrój kupowałam  po kursie $3,oo, dziś jest $3,70) oraz opodatkowaniem rzędu 23%  dla produktów sprzedawanych jako pliki rezydentom Polski i reszty UE (od 01.01.2015)

wypas2

No ok, kosztuje trochę, ale patrząc na efekt nie żałuję ani grosza wydanego na wykrój. Takiej kiecy nie kupię nigdzie w rozsądniej cenie, a przy odrobinie szczęścia obskoczy ze trzy/cztery baliki w przedszkolu ze skrzydełkami i różdżką do towarzystwa jako wróżkowe akcesorium.

Reasumując – jeśli komuś zbywa parędziesiąt złociszy, a chce wyjątkowego efektu, radzę wyszukać w sieci Snazziedrawers i popłynąć finansowo… bo warto 🙂

Kilka podejść sfotografowania sukienki na mojej osobistej modelce zakończyło się klęską. Tym razem przygotowałam się solidnie w zapas tiktaków i czekoladek. Uffff – udało się 😉

SONY DSC SONY DSC SONY DSC