Świąteczny czas…

Przygotowania do Świąt w każdym roku przybierają inny charakter. Raz pieczołowicie szykuję prezenty, innym razem idę w tej kwestii na łatwiznę, angażując całą energię w nowe dekoracje do domu.  Przychodzi mi to z trudem. Nie mam zmysłu dekoratorskiego, a wizyta w centrum ogrodniczo-dekoracyjnym skutkuje bólem głowy od nadmiaru stylizacji. Nie umiem też lekką ręką wydać kilkuset czy tysiąca złotych na dekorację, która rozstawiona w domu może wyglądać inaczej niż sobie wymarzyłam buszując wśród sklepowych półek.

Od kilku lat szykuję elementy dekoracji (raczej przypadkowe, pod wpływem impulsu), które dołączają do zeszłorocznych i komponują się z nimi raz lepiej, raz gorzej. Dekoracja z zeszłego roku ozdobiła dom i tym razem. Na pólkach zasiadły też niedźwiedzie polarne. Planem na ten rok były figurki żołnierzyków inspirowane klimatem baśni Andersena z wykorzystaniem wykroju od Tonne Finnanger (skandynawskie wzornictwo). Jakkolwiek pięknie i prosto wyglądają w książce, szycie wymaga skrócenia szwu i manewrowania po zakrętach.  A wypychanie wąziutkich elementów? Istna tortura!