Czuję, że to był ostatni mroźny weekend tej zimy (pierwszy zarazem). Niedźwiedzie polarne miały jechać z nami do Zakopanego, nie zdążyłam ich dokończyć w ferworze przygotowań do wyjazdu. Pojechały niedokończone z nadzieją, że znajdę chwilę i sfinalizuję projekt w trakcie pobytu w górach (o ja naiwna!) i odpowiednio obfotografuję w śnieżnej scenerii. Uszyłam je z wykorzystaniem wykroju od Tone Finnanger – autorski skandynawskiego wzornictwa Tilda z wykorzystaniem przemiłego pluszu, który świetnie imitował sierść miśków.
Wróciły, jak wyjechały, bez wyszytych nosów, doszytych uszu i bez oczu. Obserwując wczoraj prognozę pogody i nadchodzące ciepło, wiedziałam, że dzisiejszy dzień będzie ostatnią – mroźną i słoneczną, okazją by dokończyć rozpoczętą realizację projektu. przysiadłam wieczorem (i nocą). Rano czekały gotowe na wyzwania.
Złoty zachód słońca (jakby wymarzony) i zamarznięte zalane okoliczne pola. W takich okolicznościach przyrody odbyła się sesja zdjęciowa niedźwiedzi.