Końcem zimy, przy rosnących temperaturach, pozwolę sobie przywołać temat okrycia głowy maluchów gdy pogoda sprzyja raczej do sięgnięcia po opaski, baseballówki czy cienkie dzianinowe czapeczki. Swojego czasu, po prezentacji uszytych przeze mnie komino-kapturków, zebrałam spore cięgi za niepraktyczność tychże w polskich warunkach. Ubrania dla dzieci lubię traktować z przymrużeniem oka. Prawdopodobnie nie zdecyduję się ubierać córci w bluzę, która nie zakryje newralgicznego obszaru nerek i brzuszka przy mocnym wietrze. Nie pozwolę również synkowi biegać z nieokrytą szyją, gdy temperatura oscyluje w okolicach zera. Ale lubię mieć do dyspozycji gadżety ubraniowe, którymi moje dzieciaki są po prostu zachwycone i pozwalam im wykorzystać je bez uszczerbku na ich zdrowiu.
Takie okrycia główek uszyłam z dwóch wykrojów (jeden z nich testowałam na etapie projektowania dla Heidi nad Finn, moje zdjęcie prezentuje ten produkt) TEGO i TEGO.
Maluchy wyglądały w nich obłędnie, miały sporo frajdy z noszenia tych kapturków.