W ogródeczku

Każda wizyta u rodziny na wsi to wspaniała okazja by zaszyć się w zakamarkach ogrodu, odziać Baśkę w sukienkę szytą kilka tygodni wcześniej, obiecać sporą porcję ulubionych słodyczy i cierpliwie czekać aż młoda dama zechce ustawić się tam, gdzie zaplanowałam. Po uprzątnięciu podejrzanych badylków, odgonieniu mrówek, przeniesieniu dżdżownicy, Barbara niechętnie i z podejrzliwością postanowiła współpracować.

Sukienka uszyta została z wykorzystaniem wykroju Nora od Violette Field Threads i bawełny amerykańskiej w cudny ptasi wzór. Kreacja niezwykle romantyczna świetnie wpasowała się w ogródkowe klimaty.

Kubę też namówiłam na zdjęcia. Bez przebieranek

Baś-niowe klimaty

Nie jestem autorem tego zwrotu. „Baś-niowe” klimaty pojawiły się przy okazji prezentacji tego stroju na jednej z grup Facebookowych, której jestem aktywnym członkiem. To określenie przypadło mi natychmiast do gustu – doskonale odzwierciedla spory procent mojej działalności 😉

Filmowa wersja historii Kopciuszka skradła moje serce; dobór aktorów, kostiumy, scenografia… I suknie balowa oczywiście.

Po stworzeniu sukni Belli miałam już gotowy wykrój na górę kolejnych sukni balowych. Kreacja balowa Elli mogła spokojnie zostać uszyta z jego wykorzystaniem. W odróżnieniu od żółtej kreacji Pięknej, tym razem zmuszona była sięgnąć po tiul. Nie przepadam za pracą z tą tkaniną. Gęste marszczenie jest dość czasochłonne i niejednokrotnie frustrujące gdy zerwie się marszcząca nić. Cel jednak błyszczał na horyzoncie. Podołałam. Jednak gotowa suknia sprawiała wrażenie ubogiej krewnej  pierwowzoru. Nie łudziłam się, nie byłam w stanie uzyskać efektu z filmu, musiałam jednak podrasować suknię Basi, by nadać jej dodatkowej objętości. Sięgnęłam po sprawdzoną metodę – halkę pettiskirt. Niestety nie było szansy by dobrać kolor choćby bliski pozostałym tkaninom użytym w projekcie. Musiałam sięgnąć po radykalne rozwiązania. Farbowanie szyfonu nie jest mi obce, uzyskiwałam w ten sposób intensywny turkus i „kurczaczkowy” żółty. Saszetki z farbą czekały cierpliwie od kilku lat właśnie na tą chwilę. Intuicyjnie pomieszałam kilka kolorów w odcieniu niebieskiego, zanurzyłam w roztworze resztki lawendowego szyfonu i … efekt mile mnie zaskoczył. Nie uzyskałam odcienia identycznego z barwą tiulu, ale suszące się metry tkaniny wróżyły powodzenie projektu. Dalej było już szybko: siadłam, uszyłam, butki znalazłam na aliexpress, zapakowałam do auta modelkę i osobistego asystenta sesji i kolejny raz wykorzystaliśmy niezwykłą siedzibę filii szkoły – pałac

Z nutką poznańskiej oszczędności…

Zacznijmy od szczerego wyznania. Nie szczędzę kasy na materiały. Kupuję impulsywnie, na zapas, uwiedziona kolorem, wzorem lub super okazją (limitowana partia, która się nie powtórzy w kuszącej cenie)…  Nijak ma się to do legendarnej poznańskiej oszczędności (czyt. skąpstwa).

Równie chętnie odwiedzam lokalne lumpeksy. We wtorki (bo najtaniej). Szukam smakowitych kąsków – ciuszków niebanalnych, nietuzinkowych, jedynych w swoim rodzaju. Dla dzieciaków, do zdjęć. Lub inaczej – ubrań, które źle czują się w swoim rozmiarze i czekają na metamorfozę. Uwielbiam ideę upcyclingu – nadawania rzeczom drugiego życia. I tak, jeszcze zimą, trafiłam na genialną spódnicę w rozmiarze 40 z cudownym haftem i w pięknym kolorze.

Zgromadziłam w ten sposób kilka udanych egzemplarzy spódnic (koniecznie z podszewką z materiału takiego samego jak materiał wierzchni kiecy – to jakieś 0,5 m kwadratowego materiału). Na pierwszy ogień poszła wspomniana wcześniej. Reszta czeka na inspirację i poryw serca 😉

Góra sukienki uszyta z gładkiej podszewki, dół ucięty tak, by było racjonalnie.

A ozdobny pas wykorzystałam do spódniczki (zameczek pozostał na sw0im miejscu). Poodpruwałam, zmarszczyłam, skróciłam, wszyłam z powrotem…

Koszt obu obrań wyniósł  ok 5 zł (2 zł spódnica z SH oraz napki).

Moja osobista Bella

Inspiracji nie trzeba szukać. Pomysły na nowe projekty najczęściej znajdują się (cię) same. Raz zachwyci cudny wykrój, innym razem wyjątkowa tkanina.  Nierzadko inspiracją staje się postać z ulubionej (w danej chwili) kreskówki czy bajki dzieci. Klasyczna opowieść Disney’a o Pięknej i Bestii wałkowana była w naszym domu już w ubiegłym roku. Fascynacja pogłębiła się wraz zakupem radyjka i płyt z hitami z disneyowskich produkcji. Baś nuciła „… chociaż serca drżą, choć niepewni są, Piękna z Bestią jest…”. Z niecierpliwością czekałyśmy na filmową wersję opowieści. Nie zawiodłyśmy się – jest piękna, jednak jednogłośnie orzekłyśmy, że bardziej podoba nam się sukienka z filmu animowanego.

Przystąpiłam do dzieła. Poszukiwania pomysłu jak poradzić sobie z marszczeniami na sukni zaprowadziły mnie do tego wpisu. Potraktowałam go raczej poglądowo, nie mogłam skorzystać z podanych wymiarów – szyłam wersję duuużo mniejszą. Obliczenia zajęły sporo czasu, pierwsza wersja była za długa, dopiero druga idealnie ułożyła się na krynolinie. Ta z kolei zafundowała mi niejeden siwy włos – ależ się naklęłam przy jej tworzeniu. Skorzystałam ze wskazówek z tej strony i uzyskałam taką halkę.

Góra sukienki to bardzo kombinowany twór, za którego bazę posłużył (z dużymi zmianami) wykrój na gorsecik od Create Kids Couture —> KLIK<—- . Do kompletu zakupiłam żółte butki i rękawiczki na aliexpress.

Całość została uszyta z grubej satyny z lycrą – to był idealny wybór do tego projektu.

Oto kilka ujęć z sesji próbnej – przymiarkowej:

I kilka ze stylizowanej – w pałacu w Pawłowicach k. Leszna.

 

 

W stylu Boho

Stosunkowo świeży wykrój od Simple Life Sewing Patterns wylądował w koszyku jakieś dwa tygodnie temu.  To wzór o dwóch opcjach długości (sukienka/top) oraz kilku fasonach rękawa. Dawał obietnicę szybkiego efektu bez zabawy w zapięcia (ciuszek zakłada się przez głowę). Do kompletu potrzebowałam zwiewnej, letniej tkaniny i wybór padł na mięciutki jeans w gwiazdki od Miekkie.

Materiał w 100% spełnił moje oczekiwania. Tkanina w charakterze przypominająca amerykańskie bawełny patchworkowe (nieco cieńsza). Gniecie się umiarkowanie (jak to bawełna), ale łatwo rozprasowuje. Nadruk po praniu nienaruszony (pranie w 30 stopniach). Resztki po praniu zamierzam poddać działaniu suszarki bębnowej, by dokładnie sprawdzić właściwości nadruku
W pierwszym praniu (dekatyzacja) straciła raptem centymetr (z półtora metra), więc kurczliwość znikoma. Szyła się kompletnie bezproblemowo, do tego fasonu sukienki potrzebowałam czegoś, co ładnie będzie się marszczyć i podwijać cieniutkim brzegiem. Srebrne gwiazdki mienią się cudnie w słońcu – efekt WOW gwarantowany.

A oto efekty moich wieczornych przyjaźni z boho-wykrojem i gwiaździstym jeansem.

Czy to się opłaca?

Od kilku lat jestem aktywnym użytkownikiem wielu grup zrzeszających fanki szycia na Facebooku. Te grupy mają różny charakter: sprzedażowy, dyskusyjny, szkoleniowy… Obecność w tych społecznościach daje mi wgląd w rynek materiałów, możliwość dzielenia się swoją działalnością, mnóstwo inspiracji i cennych wskazówek. Sama jestem samoukiem. Mogę śmiało stwierdzić, że nie osiągnęłabym tego etapu bez wsparcia i komunikacji z innymi członkiniami (znaczna większość to kobiety) grup.  Grupy wyparły w znacznej mierze fora o podobnej tematyce – to miejsca, gdzie na zadane pytanie, umieszczony post, reakcja jest niejako natychmiastowa. Z doświadczenia wiem, że członkinie grupy potrafią rozwiązać różne dylematy w przeciągu kilku godzin (również nocnych).

Jak bumerang powraca w grupach pytanie o opłacalność samodzielnego odszywania odzieży. Moje doświadczenie w tej materii obejmuje wyłącznie odzież dziecięcą (syn – rozmiar ok. 130, córka – ok.110/116) i tylko dla nich szyję z zakupionych dzianin i tkanin. Do pewnego momentu poruszałam się w obrębie wyszukanych wykrojów – fantazyjnego płaszczyka, czapki lotnika itp. W pewnym momencie i na przekór tego, co wcześniej głosiłam (że t-shirty z sieciówek są wystarczająco dobrej jakości), postanowiłam „wyprodukować” kilka sztuk odzieży z kategorii BASIC (a więc podstawowej, do codziennego noszenia). To głównie spodnie dresowe i bluzki z krótkim rękawkiem dla syna i legginsy (tych w przeciągu 3 lat uszyłam ponad 30) oraz popularne long sleeve’y z panelami w koty, kucyki i co tam było aktualnie na tapecie – dla córy.

I zawsze biję się z myślami – czy nie lepiej po prostu kupić aktualnie potrzebne ubrania zamiast godzinami buszować po sieci w poszukiwaniu odpowiednich materiałów, szykować wykroje, czy ostatecznie szyjąc. I różnie to bywa. Oczywiście kupuję większość ciuszków – zwykle na wyprzedażach sezonowych i czasem o rok lub dwa do przodu. Ale jest też tak, że jakiś wzór skradnie moje serce i wiem, że dla samej przyjemności obcowania z materiałem, muszę go mieć i z niego szyć.

Tak było tym razem. Urocza dzianina w wzór w lale wylądowała w koszyku natychmiast gdy ją zobaczyłam w sklepie internetowym Dzianina z pętelką . Po rozpakowaniu przesyłki utwierdziłam się w przekonaniu, że to był doskonały wybór (fantastycznej jakości dzianina z idealnym nadrukiem). Pozostało przemyśleć fasony ubrań dla 4,5 letniej Basi. Nie był to proces najłatwiejszy, ale postanowiłam zacząć od tuniki z wykorzystaniem panela dzianinowego z pojedynczą lalą. Kolejne modele chciałam przemyśleć tak, by wykorzystać możliwie najwięcej z zakupionej dzianiny. Postanowiłam dołączyć jasnoróżowy jersey dla urozmaicenia.

 

W eksperymencie udział wzięły:

Panel z lalką Hanką – 11,50 zł

Dzianina z pętelką (tło) – 45 zł

Dzianina z pętelką – laleczki – 45 zł

Jersey jasnoróżowy – 26 zł

sznurek jasnoróżowy – 0,5 zł

ściągacz dresowy jasnoróżowy – 3,5 zł

ściągacz t-shirtowy jasnoróżowy – 2,50 zł

ściągacz t-shirtowy szary – niewielki fragment – ok 0,5 zł

stopery przezroczyste (zakupione w lokalnej pasmanterii) – 2 zł

guma dziana – 0,6 zł

oczka kaletnicze – (w opakowaniu zbiorczym) koszt 2 sztuk – 1,5 zł

Washable Kraft Paper – 8 niewielkich kawałków – przyjmijmy 0,5 zł.

Nici – nie widzę większego sensu wliczania kosztu nici, ale dla świętego spokoju niech będzie – 0,1 zł

 

Całkowity koszt materiałów potrzebnych do uszycia tego zestawu wyniósł 139,2 zł.

Zużyłam 3 metry dzianiny praktycznie do ostatniego kawałka.

Czy się opłacało? Sami oceńcie 😉

 

I po kolei powstawały:

Tunika (wykrój Ottobre 1/2016)

Legginsy (darmowy wykrój od Love Notions —> klik )

Sukienka letnia – wykrój własny

Bluza – wykrój Mini Missy/Mister —-> klik

Sukienka Lena dress – darmowy wykrój —–> klik

Dwie opaseczki

T-shirt (wykrój własny)

Wszystkie ciuszki uszyte są na rozmiar 110/116.

Ci bardziej skrupulatni, do kosztu odszycia ciuszków dołożyliby zapewne roboczogodziny, koszt prądu i wynajmu lokalu, Zusy i inne opłaty. Przypomnę jednak, że szyłam te ubranka wyłącznie na nasze domowe potrzeby, z czystej fanaberii i dla przyjemności obcowania z piękną dzianiną. W trakcie szycia obejrzałam kątem oka kilka odcinków serialu, posłuchałam troszkę audiobooka, nadzorowałam bawiące się dzieciaki. Wszystko to mogłam robić leżąc na kanapie, ale po co? 😉

 

P.S. Powyższy post nie był sponsorowany przez żaden sklep z dzianinami, nikt nie dał mi materiału w zamian za reklamę. Opisałam swoje obiektywne odczucia. Niemniej jednak w tym miejscu pragnę podziękować Pani Marcie ze sklepu Dzianina z pętelką, która bardzo ochoczo zareagowała na zaproponowaną przeze mnie zabawę w odgadnięcie kosztu materiałów i zasponsorowała nagrodę w moim konkursie w grupie SZYCIE-WYKROJE-DIY (który z założenia miał być grupową zabawą bez nagrody;))

 

 

W oczekiwaniu na cieplejsze dni…

Zimowe wieczory dłużą się strasznie. Każdy z niecierpliwością wypatruje cieplejszych dni. Nauczona doświadczeniem, wykorzystuję ten czas na szykowanie kreacji do letnich sesji fotograficznych.  Przeglądam przepastne szuflady z materiałami, dobieram wykrój i… kilka wieczorów później – kreacja gotowa. Zmodyfikowałam nieco oryginalny wzór, dodając ulubiony dół z koła z halką typu petticoat. Choć miałam nieco inną wizję kolorystyczną, postanowiłam wykorzystać najpierw materiały, które już dłuższy czas zalegały zapomniane.

Góra sukienki uszyta została według tego wykroju.

Śniadanie u Tiffany’ego

Uszyta zimą sukienka w cudownym odcieniu granatu miała zostać użyta do sesji gdy nastaną ciepłe dni.  Nie będę rozpisywać się o inspiracji do stylizacji – znawcy kinematografii zapewne rozpoznają o jaką postać chodzi. Na potrzeby dziewczęce nieco zmodyfikowałam ubiór oraz dobrałam mniej uczęszczaną, niż główna ulica miasta, miejscówkę (zdecydowanie wolę fotografować w zaciszu miejskich zakamarków bez ciekawskich spojrzeń przechodniów).

Sukienka uszyta została z tafty i tiulu (podszewka sukienki bawełniana, bo tafta okazała się mało przyjemna dla dziecięcego ciałka). Wykrój zakupiony —-> tu <——

Rękawiczki kupiłam na aliexpress (zmniejszyłam do Basiowego rozmiaru)

Okulary – moje 😉

DSC00973web DSC00977web DSC01084web

 

Nie sposób się oprzeć

No nie sposób. Zaczęło się niewinnie – jeden malutki PDFik zakupiony na Etsy. Wykrój na bluzę dwustronną.  Do tej pory nietknięty. Ten jeden zakup i dostępność różnych form płatności spowodowały lawinę a Black Friday i kolejne „okazyjne i jedyne w roku” obniżki sukcesywnie uszczuplały wirtualny portfel.  No ale jak tu przejść obojętnie? Jak się oprzeć? Wykroje na bluzy, sukienki, spodnie, płaszczyki, czapki czy buty(!)  lądowały miękko w folderze „Pobrane”, by za chwilę na stałe zagościć w specjalnie przygotowanych katalogach. No i tak sobie tam spoczywają, aż w chwili „wolnego czasu” sięgam po któryś z czystej fanaberii (kto by szył letnią kieckę zimą?)

No i nadeszła – sukienka marzenie. Nie do końca mogłam ją uszyć zgodnie z sugestiami projektantki, a to dlatego, że w Polsce niedostępny jest element pasmanteryjny Horsehair braid  . Nazywany po naszemu krynoliną (ta jest dostępna) ma dodatkowo nitkę ściągającą by elegancko wpasować się w spódnicę z koła – ładnie usztywnić  i zaakcentować hmmm… no … koło. W ramach radzenia sobie z kwestią nie-do-przeskoczenia, sięgnęłam po żyłkę wędkarską, by chociaż tak usztywnić brzeg koła (podwójnego zresztą) dołu sukienki.

Wykorzystałam resztki tafty (w dwóch odcieniach i dwóch gramaturach – ale różnicę zauważą tylko skrajni perfekcjoniści), którą nie wiedzieć czemu tak namiętnie kupuję. Na podszewkę wykorzystałam kreszowany batyst (miałam nadzieję, że się rozprasuje… Nic z tego). Pod taftę powędrowało jeszcze sporawo tiulu – by nadać sukni objętości.

No i pomysł na sesję… Miała czekać do lata, ale koło 3 w nocy między jednym kaszlem Baśki, a drugim i kolejną dawką syropku, narodził się zamysł. Efekty? Poniżej

DSC05559a DSC05578b

SONY DSC

 

Wykrój na sukienkę można zakupić tu —> LUXE DRESS

„Nastrój” Elzy

Po krótkim, acz intensywnym epizodzie z Tomkiem w roli głównej, gdzie role w naszym domostwie rozdzielone zostały następująco: Emilka (babcia), Gabryś (mama), Gruby Zawiadowca (tata), Kuba (Kuba), Tomek (Basia) oraz w ramach występów gościnnych Dizel (ciocia Magda), Edek (wujek Paweł) oraz Bohater Torów (niania Henia), nastał mroźny czas panowania królowej Elzy.

Cały dom podporządkowany został Krainie Lodu. Role zostały rozdzielone na nowo. Przybrałam rolę, nomen omen, Anny, małżonek mój Kristoffa bądź Svena (w zależności od aktualnego zapotrzebowania na postać) , Kuba – Olafa. To fantastycznie zawęziło krąg poszukiwań gwiazdkowego prezentu dla Basi. Wiadomo – FROZEN. Kupiłam lalkę i kolorowankę typu gigant, nastawiłam odpowiednio rodzinę na tematykę prezentową (i tak pod choinkę dodatkowo znalazły się: nauszniki i spinki z Elzą oraz puzzle z całą bajkową ekipą).  Wiadomo było, że prędzej czy później trzeba będzie uszyć suknię.

Nadchodzi jednak wcześniej taki dzień, kiedy człowiek postanawia strzelić sobie w kolano i że zacytuję klasyka : „cały misterny plan w pizdu…” Otóż w Biedrze natknęłam się na ulubiony typ książeczki Basi z puzzelkami wewnątrz kart książki. A że tego samego dnia Kuba dostał termokubek ze StarWarsami do szkoły, nie mogąc wyróżniać jednego z dzieci, kupiłam tę przeklętą książeczkę z księżniczkami. No i się zaczęło. Elza poszła w odstawkę. Jej miejsce zajmowały kolejno: Roszpunka (vel Długowłosa/Złotowłosa), Aurora, Arielka.

Słowo się jednak rzekło, materiały wcześniej zostały pocięte. Kieckę tak czy inaczej uszyć zamierzałam. Nawet nie miałam zamiaru zaskoczyć Baśki tym prezentem. Krój był zdecydowanie przylegający do ciałka, musiałam więc dokonać przymiarki przed oficjalnym wręczeniem. Oczka Baśki zaświeciły się na widok sukienki. Znów była Elzą 😉 …

 

DSC03770 DSC03788

W pierwszy dzień Świąt dumnie kroczyła w „nastroju” Elzy (jak sama to określiła) oraz różowych kapciuszkach, powłócząc peleryną po panelowej podłodze.

 

DSC03852a DSC03860 DSC03898DSC03877a