Od momentu, gdy nasze dzieci zaczęły wykazywać zainteresowanie szklanym ekranem, nasze gusta telewizyjne pomału znikały wśród JimJam, MiniMini, Cbeebies, Boomerang itp. Dość cierpliwie znosiliśmy kolejną projekcję „Aut”, Toy Story”, „Wall-e” czy „Krainy Lodu”. Nie wiedzieć czemu zainteresowania nie wzbudziły „Król Lew”, „Madagaskar” czy inne zwierzęce animacje. Każda nowość proponowana przeze mnie przyjmowana jest z dużą rezerwą i wymaga odpowiedniej oprawy (popcorn, sterta poduszek, wieczorny klimat…). Zupełnie nie wiedziałam czego się spodziewać po „Meridzie Walecznej”. Film znałam tylko ze słyszenia i rudej, kudłatej fryzury głównej bohaterki.
Po kilku projekcjach Baś śpiewała piosenkę z filmu, po kilku następnych zapragnęła być szkocką królewną… Dość buntownicza i uparta, niekoniecznie waleczna i odważna. Niedostatki charakteru trzeba było nadrobić strojem.
Sukienka powstała ze szmaragdowej dresówki pętelkowej w połączeniu z bawełną z elastanem w kolorze ecru.
Łuk powstał przy pomocy Piotra – stolarza. Patyki do strzał to też jego zasługa. Udekorowałam drewniane elementy piórkami. Z karimaty stworzyłam kołczan, wypchałam pianką florystyczną, by strzały odpowiednio sterczały i nie wypadały w trakcie swobodnych harców.
Pewnej zaprzyjaźnionej rodzinie serdecznie dziękuję za gościnę w murach Baszty ;).