Po miesiącach ubierania Barbary i szyciu spódniczek pettiskirt dla moich uroczych klientek przychodzi czas na odmianę. Regularnie. Drzemiąca potrzeba odmiany bierze górę i w ruch idą bawełniane kawałki. Tym razem wyjątkowe, bo przywiezione prosto z USA – najlepszej jakości patchworkowa bawełna. Co w niej wyjątkowego? Ano, jest bardzo gęsto tkana, powstaje z przędzy o wyjątkowej gładkości (prawie jak bawełna satynowana). Jest bardzo stabilna, niekapryśna – po prostu szyje się bajecznie, Jest też dość kosztowna, więc każdy skrawek wycinam pieczołowicie, a każdą resztkę zostawiam na później (na pewno się przyda przy kolejnym projekcie).
Wykorzystałam wzór mojej ulubionej projektantki – Elizabeth Hartman, kolejny już w mojej kolekcji. Plecki narzuty powstały z tańszego odpowiednika – polskiego płótna bawełnianego.
Pikowałam z tzw. wolnej ręki – przesuwając pledem pod igłą maszyny. Wybrałam wzór nawiązujący do ptasich piór.