Barwy jesieni

Bez zbędnych rozważań, z maciupką porcją samego szycia – szybka akcja jesienna.

Winne pnącza zaczęły już gubić liście, lada dzień mogły zacząć straszyć golizną. Pomysł na szybką sesję narodziła się pod wpływem mojej fotograficznej kumpeli – Ani Węcel. Pozazdrościłam pięknej sesji, którą wśród czerwieni zorganizowała swojej córce i zmobilizowałam się do działania. O czerwienie w szafie w tym sezonie nietrudno (nawet dla Kuby coś się znalazło). Do kompletu brakowało jedynie czerwonej czapki dla Basi. Odwiedziłam wszystkie sklepy w mieście, ale te okazały się jeszcze kompletnie niegotowe na nadchodzącą zimę. Pozostała wizyta w lumpeksie, zakup swetra w czerwonym kolorze i szybkie skrojenie czapy.

Przy zachodzącym słońcu, z nieukrywanym zniecierpliwieniem pozowali do zdjęć Barbara i Jakub…

Fortepian

Sukienka uszyta jeszcze w zeszłym roku, inspirowana była kostiumami filmowymi. Tym razem musiała poczekać na nasz pobyt na plaży, by w pełni oddać klimat, który chciałam osiągnąć.

Kapelusz już któryś raz wykonałam z typowego kapelusza słomkowego zakupionego w sieciówce. Kilka ruchów nożyczkami, obszycie lamówką, doszycie tasiemek i nakrycie głowy nabrało kompletnie innego charakteru.

 

Madame…

Kapelusze to moje ulubione nakrycie głowy. Broń Boże mojej głowy… Uwielbiam na nie patrzeć, czasem szyć, czy jakoś stworzyć. Ten model to już druga (na pewno nie ostatnia) realizacja z amerykańskiego wykroju od Violette Field Threads. I tym razem użyłam flauszu, ale patrząc na efekt końcowy i kształt gotowego wyrobu, będę chyba zmuszona następnym razem dokonać niewielkich zmian w wykroju, by kapelusik ładniej przylegał do główki.

A tak prezentował się wcześniejszy model

Ogrzewamy zimą łepetynki

Końcem zimy, przy rosnących temperaturach, pozwolę sobie przywołać temat okrycia głowy maluchów gdy pogoda sprzyja raczej do sięgnięcia po opaski, baseballówki czy cienkie dzianinowe czapeczki. Swojego czasu, po prezentacji uszytych przeze mnie komino-kapturków, zebrałam spore cięgi za niepraktyczność tychże w polskich warunkach.  Ubrania dla dzieci lubię traktować z przymrużeniem oka. Prawdopodobnie nie zdecyduję się ubierać  córci w bluzę, która nie zakryje newralgicznego obszaru nerek i brzuszka przy mocnym wietrze. Nie pozwolę również synkowi biegać z nieokrytą szyją, gdy temperatura oscyluje w okolicach zera. Ale lubię mieć do dyspozycji gadżety ubraniowe, którymi moje dzieciaki są po prostu zachwycone i pozwalam im wykorzystać je bez uszczerbku na ich zdrowiu.

Takie okrycia główek uszyłam z dwóch wykrojów (jeden z nich testowałam na etapie projektowania dla Heidi nad Finn, moje zdjęcie prezentuje ten produkt) TEGO i TEGO.

Maluchy wyglądały w nich obłędnie,  miały sporo frajdy z noszenia tych kapturków.