Po krótkim, acz intensywnym epizodzie z Tomkiem w roli głównej, gdzie role w naszym domostwie rozdzielone zostały następująco: Emilka (babcia), Gabryś (mama), Gruby Zawiadowca (tata), Kuba (Kuba), Tomek (Basia) oraz w ramach występów gościnnych Dizel (ciocia Magda), Edek (wujek Paweł) oraz Bohater Torów (niania Henia), nastał mroźny czas panowania królowej Elzy.
Cały dom podporządkowany został Krainie Lodu. Role zostały rozdzielone na nowo. Przybrałam rolę, nomen omen, Anny, małżonek mój Kristoffa bądź Svena (w zależności od aktualnego zapotrzebowania na postać) , Kuba – Olafa. To fantastycznie zawęziło krąg poszukiwań gwiazdkowego prezentu dla Basi. Wiadomo – FROZEN. Kupiłam lalkę i kolorowankę typu gigant, nastawiłam odpowiednio rodzinę na tematykę prezentową (i tak pod choinkę dodatkowo znalazły się: nauszniki i spinki z Elzą oraz puzzle z całą bajkową ekipą). Wiadomo było, że prędzej czy później trzeba będzie uszyć suknię.
Nadchodzi jednak wcześniej taki dzień, kiedy człowiek postanawia strzelić sobie w kolano i że zacytuję klasyka : „cały misterny plan w pizdu…” Otóż w Biedrze natknęłam się na ulubiony typ książeczki Basi z puzzelkami wewnątrz kart książki. A że tego samego dnia Kuba dostał termokubek ze StarWarsami do szkoły, nie mogąc wyróżniać jednego z dzieci, kupiłam tę przeklętą książeczkę z księżniczkami. No i się zaczęło. Elza poszła w odstawkę. Jej miejsce zajmowały kolejno: Roszpunka (vel Długowłosa/Złotowłosa), Aurora, Arielka.
Słowo się jednak rzekło, materiały wcześniej zostały pocięte. Kieckę tak czy inaczej uszyć zamierzałam. Nawet nie miałam zamiaru zaskoczyć Baśki tym prezentem. Krój był zdecydowanie przylegający do ciałka, musiałam więc dokonać przymiarki przed oficjalnym wręczeniem. Oczka Baśki zaświeciły się na widok sukienki. Znów była Elzą 😉 …
W pierwszy dzień Świąt dumnie kroczyła w „nastroju” Elzy (jak sama to określiła) oraz różowych kapciuszkach, powłócząc peleryną po panelowej podłodze.